czwartek, 7 maja 2015

Potyczka pod Wojkowicami Kościelnymi 1655 na zamku w Siewierzu


W minioną niedzielę pomagałem Krajarkowi z Dąbrowskiego Klubu Miłośników Gier Historycznych przy pokazie starcia pod Wojkowicami Kościelnymi 1655. Rekonstrukcja potyczki została oparta o system bitewny Ogniem i Mieczem, a graliśmy w ramach majówki na zamku w Siewierzu.

Co do samego starcia. 5 rot piechoty polskiej (dwie roty piechoty łanowej, dwie roty strzelców i rota pikinierów – autoramentu cudzoziemskiego(?)) wraz z działkiem broniło się przed trzema chorągwiami jazdy szwedzkiej (dwie lekkie i jedna ciężka). Zagraliśmy dwa razy, chociaż za drugim razem grając Polakami po pierwszym etapie poddałem rozgrywkę w związku z tym, iż popełniłem wielBŁĄDa przy wydawaniu rozkazów (wynik braku znajomości przepisów). Skoncentruję się zatem na pierwszej rozgrywce. Miała to być zasadzka. Jedna z rot polskich na początku rozgrywki spanikowała (założenia starcia). W tym też miejscu zaatakowałem, polska rota w walce poniosła 25% strat, przeszła w stan ucieczki, wycofała się przez sojusznicze jednostki i… zreorganizowała się w kolejnym etapie. Walka z kolejną polską rotą przyniosła identyczny skutek i podobnie jak w poprzednim przypadku nastąpiła szybka reorganizacja rozbitej jednostki. Następnie udało mi się wyeliminować, czy jak to podaje instrukcja „wybić do nogi”, rotę pikinierów, która została zaatakowana z dwóch stron. W tym momencie postanowiłem wycofać się i uporządkować szyki, mój przeciwnik utrzymał linię przy pomocy ostatnich dwóch rot pieszych, a kolejne ataki zakończyłyby się krwawą jatką, co by chyba miałoby mało wspólnego z rzeczywistością… chociaż odnoszę wrażenie, że gracze figurkowi kontynuowaliby starcie ;).

Sytuacja pod koniec pierwszej rozgrywki

Jak już napisałem pierwszym zaskoczeniem była ekspresowa reorganizacja. Średnio rozgrywane są starcia po 6 etapów, więc może to i zrozumiałe. Co więcej… można wybić oddział w 75%, a walczy on dalej, chociaż dla XVII wieku jakoś przyzwyczajony jestem bardziej do wyników dezorganizacja i ucieczka, niż do zadawanych strat. Dlatego odnoszę wrażenie, że system chyba „średnio” sprawdziłby się w rekonstruowaniu bitew (po kilkadziesiąt oddziałów na stronę) i jest nastawiony na małe starcia po kilka oddziałów. Ale muszę przyznać, że same starcia z figurkami mają klimat…

Jako gracz „planszówkowy” przyglądając się prezentacji gry figurkowej byłem pod wrażeniem jak ogromne zainteresowanie i entuzjazm ona wzbudziła wśród „majówkowiczów”. Zapał jednak kończył się, gdy Krajarek pokazywał instrukcję do systemu ;).

Tylu zwiedzających oglądało naszą rozgrywkę przez większość czasu...

I jeszcze co do samej rekonstrukcji potyczki pod Wojkowicami Kościelnymi. Ponoć historycznie po krótkim starciu, polska piechota przeszła na stronę Szwedów i oblegała z nimi później Częstochowę. Dlatego myślę, że zamiast trzymać się założeń systemowych dla „zasadzki”, może lepiej pokombinować i zagrać w ten sposób, że Szwedzi z dużej odległości atakują polską kolumnę marszową (jakże efektownie będzie wyglądało przejście z kolumn do szyków bojowych i szarża szwedzkiej kawalerii), natomiast strona, która pierwsza poniesie np. 30% strat przegrywa. Dodatkowo można by, jak Krajanek mówił, pomyśleć nad dodaniem roty polskich dragonów, którzy wtedy stacjonowali w Będzinie (ok. dwudziestu kilometrów) i… sprzyjali Szwedom. Myślę, że jeszcze popracujemy wspólnie nad tą bitwą. Dzięki za rozgrywkę.

1 komentarz:

  1. I ja dziękuję, bo sam z tym tłumem bym sobie nie poradził :)

    OdpowiedzUsuń