W minioną niedzielę pomagałem Krajarkowi z Dąbrowskiego Klubu
Miłośników Gier Historycznych przy pokazie starcia pod Wojkowicami Kościelnymi
1655. Rekonstrukcja potyczki została oparta o system bitewny Ogniem i Mieczem,
a graliśmy w ramach majówki na zamku w Siewierzu.
Co do samego starcia. 5 rot piechoty polskiej (dwie roty
piechoty łanowej, dwie roty strzelców i rota pikinierów – autoramentu
cudzoziemskiego(?)) wraz z działkiem broniło się przed trzema chorągwiami jazdy
szwedzkiej (dwie lekkie i jedna ciężka). Zagraliśmy dwa razy, chociaż za drugim
razem grając Polakami po pierwszym etapie poddałem rozgrywkę w związku z tym,
iż popełniłem wielBŁĄDa przy wydawaniu rozkazów (wynik braku znajomości
przepisów). Skoncentruję się zatem na pierwszej rozgrywce. Miała to być
zasadzka. Jedna z rot polskich na początku rozgrywki spanikowała (założenia
starcia). W tym też miejscu zaatakowałem, polska rota w walce poniosła 25%
strat, przeszła w stan ucieczki, wycofała się przez sojusznicze jednostki i… zreorganizowała
się w kolejnym etapie. Walka z kolejną polską rotą przyniosła identyczny skutek
i podobnie jak w poprzednim przypadku nastąpiła szybka reorganizacja rozbitej
jednostki. Następnie udało mi się wyeliminować, czy jak to podaje instrukcja
„wybić do nogi”, rotę pikinierów, która została zaatakowana z dwóch stron. W
tym momencie postanowiłem wycofać się i uporządkować szyki, mój przeciwnik
utrzymał linię przy pomocy ostatnich dwóch rot pieszych, a kolejne ataki
zakończyłyby się krwawą jatką, co by chyba miałoby mało wspólnego z
rzeczywistością… chociaż odnoszę wrażenie, że gracze figurkowi kontynuowaliby
starcie ;).
Jak już napisałem pierwszym zaskoczeniem była ekspresowa
reorganizacja. Średnio rozgrywane są starcia po 6 etapów, więc może to i
zrozumiałe. Co więcej… można wybić oddział w 75%, a walczy on dalej, chociaż
dla XVII wieku jakoś przyzwyczajony jestem bardziej do wyników dezorganizacja i
ucieczka, niż do zadawanych strat. Dlatego odnoszę wrażenie, że system chyba
„średnio” sprawdziłby się w rekonstruowaniu bitew (po kilkadziesiąt oddziałów
na stronę) i jest nastawiony na małe starcia po kilka oddziałów. Ale muszę
przyznać, że same starcia z figurkami mają klimat…
Jako gracz „planszówkowy” przyglądając się prezentacji gry
figurkowej byłem pod wrażeniem jak ogromne zainteresowanie i entuzjazm ona
wzbudziła wśród „majówkowiczów”. Zapał jednak kończył się, gdy Krajarek
pokazywał instrukcję do systemu ;).
I jeszcze co do samej rekonstrukcji potyczki pod Wojkowicami
Kościelnymi. Ponoć historycznie po krótkim starciu, polska piechota przeszła na
stronę Szwedów i oblegała z nimi później Częstochowę. Dlatego myślę, że zamiast
trzymać się założeń systemowych dla „zasadzki”, może lepiej pokombinować i
zagrać w ten sposób, że Szwedzi z dużej odległości atakują polską kolumnę
marszową (jakże efektownie będzie wyglądało przejście z kolumn do szyków
bojowych i szarża szwedzkiej kawalerii), natomiast strona, która pierwsza
poniesie np. 30% strat przegrywa. Dodatkowo można by, jak Krajanek mówił,
pomyśleć nad dodaniem roty polskich dragonów, którzy wtedy stacjonowali w
Będzinie (ok. dwudziestu kilometrów) i… sprzyjali Szwedom. Myślę, że jeszcze
popracujemy wspólnie nad tą bitwą. Dzięki za rozgrywkę.
I ja dziękuję, bo sam z tym tłumem bym sobie nie poradził :)
OdpowiedzUsuń