17 września zawitałem na
VI Konwencie Krakowskim, który odbywał się w dniach 16-18 października w Młodzieżowym
Domu Kultury "Dom Harcerza". Umówiony byłem na rozgrywkę z Marconem w
No Retreat, ale Marcon dzień wcześniej się rozchorował – jakieś fatum ciąży nad
moimi przeciwnikami znad planszy, podobnie było w Niepołomicach… Na szybko
jednak udało mi się umówić na rozgrywki z Dajmiechem i RyTo.
Rozgrywki na sali, więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/VIPodwawelskieSpotkanieZGraHistorycznaIStrategiczna |
Na pierwszy ogień poszła
druga bitwa pod St. Albans 1461 z gry Blood and Roses (system MoI), czyli bitwy
wojny dwóch róż. Moim zdaniem jedna z ciekawszych bitew w systemie z dosyć
rozbudowanymi przepisami dotyczącymi scenariusza. Postanowiłem grać Yorkami,
wcześniej grałem już raz w tę grę wcielając się w Lancasterów. Na początku
rozgrywki Lancasterowie muszą wyeliminować przynajmniej jedną jednostkę
łuczników Yorków, aby wezwać swoje posiłki, bez których nie mają najmniejszych
szans. Gra zaczęła się prawie katastrofą Lancasterów, których niewielka dywizja
została prawie rozstrzelana przez moich łuczników. Prawie, ponieważ „trochę”
RyTo odpuściłem, abyśmy ponownie nie musieli rozkładać i zaczynać gry ;). Ponoć
niewykorzystane sytuacje się mszczą… Ta część rozgrywki zajęła nam chyba
najwięcej czasu, przy okazji pojawił się problem dotyczący kwestii aktywacji
wojsk Yorków. Jeżeli go źle zinterpretowaliśmy, to miało to chyba znaczący
wpływ na nasza rozgrywkę (czy Yorkowie mogą rzucać na ponowną aktywację swojej
dywizji z dowódcą, mając dywizję łuczników bez dowódcy, która może być
aktywowana tylko w wolnej aktywacji). W tej bitwie Yorkowe muszą mieć plan. Np.
warto trzymać prawej (na zdjęciach) części planszy, sztandar ustawić koło
drogi, przez którą można się wycofać (po zdobyciu 20pkt można się wycofywać, za
co też otrzymujemy punkty), czy grać „na czas”… Grając Yorkami nie zastosowałem
się chyba do żadnej z tych rzeczy. Wynik w związku z tym był do przewidzenia,
masa Lancasterów napierająca na Yorków jest przytłaczająca. Mam nadzieję, że
kiedyś doczekam się rewanżu, wtedy będę lepiej przygotowany.
Druga bitwa pod St. Albans 1461, więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/2ndStAlbans146102 |
Inna bitwę, którą rozegrałem
był Arsuf 1191. Tym razem z Dajmiechem. Gra Infidel z systemu MoI. Skomplikowane
zasady dodatkowe. Krzyżowcy w taborze powinni przejść całą planszę i wycofać
się przez miasto. Albo spróbować sił w otwartej bitwie, co wydawać się może
samobójstwem. Zaczęło się standardowo, ja, grając krzyżowcami, przejechałem
taborem do połowy planszy, Dajmiech podciągnął większość sił Saladyna i mnie
zablokował. Popełnił jednak błąd podjeżdżając do mnie łucznikami w ten sposób,
że nie mieli się oni jak wycofać. Po dłuższej chwili zastanowienia postanowiłem
zaszarżować wszystkimi dostępnymi rycerzami. Atak zakończył się średnim
sukcesem, tylko 4 jednostki wyeliminowane. Następnie, z powodu niezrozumienia
przepisów, zamiast znowu aktywować rycerzy (10 szarżujących wcześniej jednostek),
aktywowałem 2 żetony szpitalników… Cały szarża zakończyła się prawie masakrą
rycerstwa, straciłem (szczęśliwie) 3 żetony z 10. Przy kolejnej aktywacji
postanowiłem zagrać va banque, złamać tabor i podciągnąć piechotę
zabezpieczając moje rycerstwo. Nie popełniłem też wcześniejszego błędu i
zacząłem aktywować rycerzy w każdej aktywacji. Szala zwycięstwa zaczęła się
odwracać, coraz więcej jednostek niewiernych znikało z planszy. Zakończyliśmy
przy wyniku 25pkt zdobytych na 30 wymaganych przez krzyżowców i 15pkt zdobytych
na 25 wymaganych przez Saladyna. Ale Saladyn zaczął dobierać się już do moich
taborów wartych 2pkt za żeton. Można powiedzieć, że było remisowo, bo wszystko
zależało już tylko od szczęścia – kto będzie miał więcej aktywacji. Rozgrywka
bardzo emocjonująca, grając krzyżowcami, po mojej trochę nierozważnej szarży,
„wróciłem z dalekiej podróży”…
Szarża krzyżowców pod Arsuf - więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/Arsuf1191 |
Później jeszcze udało mi
się w 20 minut zapoznać z Command and Colors dzięki leliwie, który stwierdził,
że poniosłem sromotna porażkę :P. Zagrałem też pierwszy raz w Sukcesorów, z
podobnym wynikiem :D. Niestety nie dane mi było zobaczyć Genesis, o którym
ostatnio tyle się pisze… ;). Podziękowania dla organizatora i do następnego
konwentu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz