poniedziałek, 19 października 2015

VI Podwawelskie Spotkanie z Grą Historyczną i Strategiczną

17 września zawitałem na VI Konwencie Krakowskim, który odbywał się w dniach 16-18 października w Młodzieżowym Domu Kultury "Dom Harcerza". Umówiony byłem na rozgrywkę z Marconem w No Retreat, ale Marcon dzień wcześniej się rozchorował – jakieś fatum ciąży nad moimi przeciwnikami znad planszy, podobnie było w Niepołomicach… Na szybko jednak udało mi się umówić na rozgrywki z Dajmiechem i RyTo.
Rozgrywki na sali, więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/VIPodwawelskieSpotkanieZGraHistorycznaIStrategiczna
Na pierwszy ogień poszła druga bitwa pod St. Albans 1461 z gry Blood and Roses (system MoI), czyli bitwy wojny dwóch róż. Moim zdaniem jedna z ciekawszych bitew w systemie z dosyć rozbudowanymi przepisami dotyczącymi scenariusza. Postanowiłem grać Yorkami, wcześniej grałem już raz w tę grę wcielając się w Lancasterów. Na początku rozgrywki Lancasterowie muszą wyeliminować przynajmniej jedną jednostkę łuczników Yorków, aby wezwać swoje posiłki, bez których nie mają najmniejszych szans. Gra zaczęła się prawie katastrofą Lancasterów, których niewielka dywizja została prawie rozstrzelana przez moich łuczników. Prawie, ponieważ „trochę” RyTo odpuściłem, abyśmy ponownie nie musieli rozkładać i zaczynać gry ;). Ponoć niewykorzystane sytuacje się mszczą… Ta część rozgrywki zajęła nam chyba najwięcej czasu, przy okazji pojawił się problem dotyczący kwestii aktywacji wojsk Yorków. Jeżeli go źle zinterpretowaliśmy, to miało to chyba znaczący wpływ na nasza rozgrywkę (czy Yorkowie mogą rzucać na ponowną aktywację swojej dywizji z dowódcą, mając dywizję łuczników bez dowódcy, która może być aktywowana tylko w wolnej aktywacji). W tej bitwie Yorkowe muszą mieć plan. Np. warto trzymać prawej (na zdjęciach) części planszy, sztandar ustawić koło drogi, przez którą można się wycofać (po zdobyciu 20pkt można się wycofywać, za co też otrzymujemy punkty), czy grać „na czas”… Grając Yorkami nie zastosowałem się chyba do żadnej z tych rzeczy. Wynik w związku z tym był do przewidzenia, masa Lancasterów napierająca na Yorków jest przytłaczająca. Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się rewanżu, wtedy będę lepiej przygotowany.

Druga bitwa pod St. Albans 1461, więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/2ndStAlbans146102

Inna bitwę, którą rozegrałem był Arsuf 1191. Tym razem z Dajmiechem. Gra Infidel z systemu MoI. Skomplikowane zasady dodatkowe. Krzyżowcy w taborze powinni przejść całą planszę i wycofać się przez miasto. Albo spróbować sił w otwartej bitwie, co wydawać się może samobójstwem. Zaczęło się standardowo, ja, grając krzyżowcami, przejechałem taborem do połowy planszy, Dajmiech podciągnął większość sił Saladyna i mnie zablokował. Popełnił jednak błąd podjeżdżając do mnie łucznikami w ten sposób, że nie mieli się oni jak wycofać. Po dłuższej chwili zastanowienia postanowiłem zaszarżować wszystkimi dostępnymi rycerzami. Atak zakończył się średnim sukcesem, tylko 4 jednostki wyeliminowane. Następnie, z powodu niezrozumienia przepisów, zamiast znowu aktywować rycerzy (10 szarżujących wcześniej jednostek), aktywowałem 2 żetony szpitalników… Cały szarża zakończyła się prawie masakrą rycerstwa, straciłem (szczęśliwie) 3 żetony z 10. Przy kolejnej aktywacji postanowiłem zagrać va banque, złamać tabor i podciągnąć piechotę zabezpieczając moje rycerstwo. Nie popełniłem też wcześniejszego błędu i zacząłem aktywować rycerzy w każdej aktywacji. Szala zwycięstwa zaczęła się odwracać, coraz więcej jednostek niewiernych znikało z planszy. Zakończyliśmy przy wyniku 25pkt zdobytych na 30 wymaganych przez krzyżowców i 15pkt zdobytych na 25 wymaganych przez Saladyna. Ale Saladyn zaczął dobierać się już do moich taborów wartych 2pkt za żeton. Można powiedzieć, że było remisowo, bo wszystko zależało już tylko od szczęścia – kto będzie miał więcej aktywacji. Rozgrywka bardzo emocjonująca, grając krzyżowcami, po mojej trochę nierozważnej szarży, „wróciłem z dalekiej podróży”…

Szarża krzyżowców pod Arsuf - więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/Arsuf1191

Później jeszcze udało mi się w 20 minut zapoznać z Command and Colors dzięki leliwie, który stwierdził, że poniosłem sromotna porażkę :P. Zagrałem też pierwszy raz w Sukcesorów, z podobnym wynikiem :D. Niestety nie dane mi było zobaczyć Genesis, o którym ostatnio tyle się pisze… ;). Podziękowania dla organizatora i do następnego konwentu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz