niedziela, 24 kwietnia 2016

Kwietniowe spotkanie sekcji gier

Na ostatnim sobotnim spotkaniu, po chyba trzymiesięcznej przerwie, pojawiły się prawdziwe tłumy – pięć osób grało na dwóch stołach. TommyGn z Saw11 zasiedli nad Hannibal: Rome vs. Carthage. Rozgrywki nie skończyli, z ich relacji wynika, że Kartagina zaczęła w grze zdobywać przewagę.
Na pierwszym planie starcie w Hannibal: Rome vs. Carthage - więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/6276795264864881569
Na drugim stole rozegrało się starcie na planszy starej dragonowskiej gry – Wojny Napoleońskie. Dawno temu zagrywałem się wręcz w tę grę, podobnie Sebastian, natomiast dla Michała był to debiut, jak się okazało całkiem udany – zwycięsko wyszedł z tego starcia, chociaż go nie skończyliśmy i sumie w przypadki jakichś rażących błędów Michała teoretycznie mieliśmy jeszcze szansę odwrócić wynik starcia. Zagraliśmy 125 punktów ja (50) z Sebastianem (75) przeciwko 150 Michała. Myślę tylko, że pomysł abyśmy to my mieli atakować i zdobyć punkty terenowe po stronie Michała może nie był najtrafniejszy… Inna kwestia to wprowadzenie aktywacji poszczególnych dywizji, które zmieniło mechanikę gry, dla mnie na lepsze – szybsza rozgrywka, brak „matematycznych obliczeń” nad planszą, element niepewności i losowości, czy eliminacja dzięki temu „nudy nad planszą” – w tym systemie brak jest jakichkolwiek reakcji obrońcy, także w ruchu przeciwnika przy przepisach „I go, You go” można skoczyć na zakupy. Z „negatywów”, które np. nie podobały się Sebastianowi, była kwestia możliwości kilkukrotnego ataku tej samej jednostki przez oddziały z różnych dywizji, ale z drugiej strony, co pokazało ostatnie starcie na planszy, takie rozczłonkowane ataki niekoniecznie musiały przynieść jakikolwiek efekt…
Na pierwszym planie starcie w grze Wojny Napoleońskie - więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/6276795264864881569
Poniżej relacja Michała z naszego starcia:

Na ostatnim spotkaniu w Będzinie rozegraliśmy w trójkę Ja (Robert E. Lee), Khamul (Łukasz) oraz Seba (Sebastian) starą, ale jak się okazało bardzo jarą grę Dragona Wojny Napoleońskie. Dla mnie było to pierwsze i być może nie jedyne spotkanie z tym tytułem, za to dla chłopaków był to już któryś raz. Gra daje dużą dowolność w doborze jednostek i co za tym również idzie charakteru i przebiegu starcia. Pewnie, że są i scenariusze już z góry określone w samej instrukcji niemniej można wykreować swój własny indywidualny. My na to drugie rozwiązanie się zdecydowaliśmy. Jedynym ograniczeniem był na początku limit punktów, za które będzie można zakupić jednostki. Tu pojawia się pytanie, które mnie po tej rozgrywce intryguje czy różnica 25 punktów na zakup jednostek to dużo? Ja, jako nowicjusz, dostałem fory i miałem aż 150 punktów na dokonanie zakupów kartonowych wojsk, chłopaki, jako wyjadacze, zadowolili się 125 punktami.
Wojny Napoleońskie - początkowe rozstawienie, więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/6276794602480214673
Nie znając instrukcji, wartości bojowej poszczególnych jednostek na planszy podczas boju po krótkim nie do końca zrozumiałym dla mnie szkoleniu dokonałem dość przypadkowych wyborów, co do sił, którymi będę dysponował tego dnia. Ostatecznie utworzyłem siedem dywizji, dwie kawalerii jedną złożoną z kirasjerów (chyba 6 jednostek), drugą z 10ciu jednostek ułanów oraz pięciu dywizji piechoty. Tu skład był bardziej zróżnicowany, ale sam rozdział zupełnie przypadkowy. Dominowała piechota liniowa oraz strzelcy, w czterech znalazł się również jeden oddział gwardii a w ostatniej najsilniejszej piątej aż trzy tego typu jednostki. Dodatkowo w dywizjach kawalerii i jednej piechoty były przydzielone jednostki artylerii.

Jak to często bywa nie miałem jakiegoś wielkiego planu na bitwę tego dnia pozostawiając swobodnie klarować się sytuacji no może za wyjątkiem tego, iż grając przeciwko dwóm bardziej doświadczonym rywalom uznałem, że jak los pozwoli najpierw rozbiję wojska teoretycznie wedle słów i deklaracji oponentów słabsze i pełniące rolę osłonową Khamula a następnie resztą swych sił zwrócę przeciwko silniejszemu i trudniejszemu w pokonaniu Sebastianowi. Już na początku rozgrywki plan ten się rozsypał. Dywizje wchodzą tu w ugrupowaniu marszowym, czyli zamaskowane, ja nie kontrolowałem tego, gdzie jaka dywizja jest wprowadzana i w ten oto dość przypadkowy sposób naprzeciwko głównych i najbardziej wartościowych jednostek pod wodzą Sebastiana znalazły się moje najlepsze dywizje (owa kirasjerów, i ta nasycona najbardziej gwardią) wspierała je dywizja złożona z ułanów i jedna piechoty oraz cała moja artyleria. Jednym słowem naprzeciwko wojsk Seby pojawiła się cała chmara będących pod moją komendą niebieskich kartoników imitujących piechotę i jazdę epoki napoleońskiej na tyłach, której błąkała się bez celu moja artyleria.
Wojny Napoleońskie - odwrót prawego skrzydła "czerwonych", więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/6276794602480214673
Pierwsze starcia nastąpiły na mym prawym skrzydle właśnie z Sebastianem dopiero chyba etap później lewą część planszy zaczęły spowijać kłęby prochowego dymu. Z Sebą główne walki toczyły się wokół tzw. Sedanu pierwsze jego śmiałe działania zostały powstrzymane przez mych wojaków i powoli, ale sukcesywnie to ja uzyskiwałem przewagę nad rywalem na prawym skrzydle. Jego oddziały albo były spychane albo ulegały powoli okrążeniu i eliminacji. Również wzgórze górujące nad "Sedanem" po dwóch czy trzech etapach zostało zdobyte śmiałym szturmem przez moich gwardzistów. Ostatecznie na prawym skrzydle resztki wojsk Seby wycofały się wobec mojej rosnącej przewagi. W pogoń za uchodzącym rywalem ruszyli kirasjerzy, ale czy dopadli go nie wiem czas było wracać do realnego świata i rodzin i trzeba było przerwać grę.

W centrum przyszło mi stawić czoło połączonym siłom mych rywali Sebastian naciskał bardziej w centrum planszy na znajdujące się tu zajęte przez moje wojska wzgórze za to Khamul podjął się jak pokazał czas niełatwego zadania wyparcia drugiej mojej dywizji z zajętego na początku gry leżącego nieopodal miasta. Siły moje były tu znacznie skromniejsze i dużo słabsze niemniej Khamula długi czas powstrzymywałem w mieście a Sebę nawet udało mi się nieco pogonić, gdy moja piechota zeszła ze wzgórza i nawiązała walkę. Solą w oku był dla mych wojsk niewielki zagajnik za strumieniem gdzie ukrył się oddział Łukasza bardzo trudny do wyparcia a jednocześnie uniemożliwiający mi przeprowadzenie manewru oskrzydlającego. Pod koniec gry obie moje dywizje zostały starte w proch, ale i tak wypełniły swe zadanie powstrzymały napór wojsk rywali do czasu, gdy ja uporządkowałem siły po udanych walkach pod "Sedanem" na prawym skrzydle i zacząłem wykonywać zwrot ku nadchodzącemu ze środka planszy rywalowi.
Wojny Napoleońskie - sytuacja pod koniec starcia, więcej na https://picasaweb.google.com/109898417195590218401/6276794602480214673
Na lewym skrzydle działo się niewiele. Znalazły się tu dwie dywizje jedna moja druga Łukasza, a przez jedną turę moja nawet nie wykonała ruchu, co chyba było błędem, bo mogła w ten sposób odciążyć broniące w centrum miasta wojska, gdyby zaczęła zagrażać tyłom Khamula. Efekt walk w tym miejscu to dosłownie kilka starć, zniszczyłem tu jednostkę kawalerii rywala i drugą artylerii niemniej ma dywizja na koniec gry utraciła spójność i została rozbita.

Choć na początku sceptyczny to sądzę, że grę można uznać za bardzo udaną. Proste i łatwe zasady może powinny uwzględniać takie elementy jak kontr szarża czy czworobok, ale i tak nie psuje to ogólnie udanego produktu sprzed lat. Naszym takim nowatorskim rozwiązaniem było zastosowanie markerów aktywacyjnych dla posiadanych przez nas dywizji. W rolę „sierotki Marysi” wcielił się Łukasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz